O reprezentacji i głosowaniu przez internet

Ten artykuł nie jest kolejnym narzekaniem na grę polskich piłkarzy, ale próbą odpowiedzenia na pytanie w jaki sposób w demokracji 2.0 powinniśmy podejmować decyzje. Nie mniej jednak zacznijmy może właśnie od porównania polityków do piłkarzy. W tej chwili mamy w sejmie jakichś 10 rozpoznawalnych polityków i 450 koszulek. Dlaczego akurat 460 a nie 1000 albo 50 - nikt nie jest chyba w stanie odpowiedzieć. Jak na mój gust zbyt mało by mnie faktycznie reprezentować (nawet nie znam osobiście żadnego z nich) i jednocześnie za dużo bym ich jako wyborca zapamiętał i efektywnie rozliczył z pracy.

Tych 460 przedstawicieli ludu zostało wyłonionych w wyborach, w których tylko ok. 60% społeczeństwa zadało sobie trud by iść do urn. Część weszła z list krajowych, niektórzy kandydaci na których glosowano nie weszło do sejmu. To oznacza, że w najlepszym razie reprezentują przekonania jakie miało ok. 50% społeczeństwa w dniu wyborów. Wszyscy też wiemy, że po wyborach wiele rzeczy z tego co mówili przestaje mieć znaczenie, wiec tak na prawdę nie mam pojęcia czyje interesy poza swoimi tak na prawdę reprezentują przez te 4 lata.

Ten system ma dwie podstawowe wady – pierwsza to taka że życie to nie jest strategią turową z czteroletnim okresem tylko strategią czasu rzeczywistego, a druga to taka, że jeśli reprezentujesz wszystkich naraz, to tak na prawdę nie reprezentujesz nikogo poza sobą. Rozwiązaniem tych problemów byłoby gdyby każdy reprezentował wyłącznie siebie i by podejmował decyzje w czasie rzeczywistym, a nie raz na cztery lata. Jednak zbyt dużo miałem styczności z informatyka, by nie zauważyć, że takie rozwiązanie to jednak utopia. Nie można od nikogo wymagać, by poświęcał powiedzmy 2 godziny dziennie na czytanie nowych projektów, ani czekać w nieskończoność, aż każdy znajdzie czas by zagłosować.

Nie mniej jednak prawo do podejmowania decyzji, które nas dotyczą jest zbyt ważne, by ZMUSZAĆ do wybierania reprezentanta. Dlatego idealny system według mnie powinien bazować na poniższych zasadach:

  1. Każdy może sam glosować nad dowolnym roztrząsanym zagadnieniem
  2. Ten kto tego nie chce może wybrać czasowego reprezentanta
  3. Wyborca, który wybrał reprezentanta, może go w każdej chwili zmienić bądź powrócić do samodzielnego glosowania
  4. Reprezentant glosuje taka liczba głosów jaka w danej chwili posiada
  5. Nie ma żadnych dolnych ani górnych limitów odnośnie tego ile jest reprezentantów, ani ile wyborców każdy reprezentant reprezentuje
  6. Nie ma geograficznych ani żadnych innych ograniczeń w byciu reprezentantem

By zapobiec natłokowi ustaw jak i ustawom proponowanym dla zgrywy, oczywiście należałoby ustalić jakiś rozsądny limit od którego otwieranoby pracę nad dana ustawą. Biorąc pod uwagę jak szybko się zbiera podpisy na Onecie pod postami typu „Pokażmy ilu nas jest w Koziej Wólce”, myślę nawet że limit powinien być wyższy, niż ten przy obecnej inicjatywie ustawodawczej.

Wszystkie wymienione przeze mnie postulaty można już teraz zrealizować za pomocą prostego systemu informatycznego. Dlaczego wiec jeszcze tego nie robimy? Dlaczego pozwalamy by inni decydowali o naszym losie?

Polski